Troskliwy Obrońca Chrystusa
21 września 2023

Drodzy siostry i bracia!


Miesiąc temu śpiewaliśmy w Litanii do Świętego Józefa: „Żywiciel Syna Bożego”. Zakończyliśmy te rozważania konkluzją, że zarówno matka jak i ojciec są niezbędni do prawidłowego rozwoju dzieci.

Pokarm to nie tylko jedzenie, smartfon, kieszonkowe, ale też bardzo ważny jest rozwój duchowy oraz nauczenie dzieci i młodzieży codziennego głodu Pana Boga, by z tym poczuciem głodu Słowa Bożego i głodu Eucharystii weszli w dorosłe życie.

Porównaliśmy Świętego Józefa do historii Józefa egipskiego ze Starego Testamentu. Józef Egipski jest najlepszym chyba w całym Piśmie Świętym przykładem hojnego i roztropnego żywiciela.

Przybył do Egiptu jako niewolnik, a stał się premierem, drugą po faraonie osobą w cywilizacji egipskiej i tylko dzięki jego przezorności nie zabrakło chleba w Egipcie, a nawet narody przybywały po żywność do Józefa.

Nazaretańska praca, czyli ta praca, która pozwalała wyżywić rodzinę to codzienny wyraz miłości. Jedno słowo: cieśla – obejmuje wiele lat św. Józefa w Nazarecie.


Dziś przejdziemy do kolejnego określenia Świętego Józefa - Troskliwy Obrońca Chrystusa.

I tu warto na samym początku wyjaśnić, że to jest dość trudny temat, bo nie ma wyraźnej granicy pomiędzy troskliwością a nadopiekuńczością.

Jeśli zawiążę dziecku sznurówki to jestem jeszcze troskliwy czy już nadopiekuńczy? Wszystko zależy od tego czy dziecko ma 3 latka czy 18 lat.


Dzisiejszy świat cierpi na 2 herezje. 

Pierwsza jest taka, że nie ma Pana Boga, nie piekła i można żyć beztrosko.

A druga jest stara jak świat i polega na przekonaniu, że Pan Bóg stworzył świat i zupełnie się nim nie interesuje, nie troszczy o człowieka, ponieważ gdyby Pan Bóg się troszczył to nie dopuściłby do chorób nowotworowych, wojen czy cierpienia. Zapomina się o tym, że to właśnie człowiek – Adam i Ewa sprowadzili zło i cierpienie na świat, a Pan Jezus przyszedł, by nas od tego uwolnić.


Dość dobrze opisuje to opisuje to pewna anegdota, gdy diabeł zamknął dużą liczbę ludzi w dużej hali i oznajmił im: „Za 15 minut wybuchnie pożar, są cztery wyjścia awaryjne, ale tylko jedno jest bezpieczne, a reszta prowadzi w przepaść możecie wybrać tylko jedne drzwi przez które wyjdziecie bezpiecznie”…

I jak głosi anegdota większość zamkniętych tam ludzi uwierzyła w słowa diabła i próbowała z nim negocjować. Tylko jedna osoba przerwała tę dyskusję oznajmiając, że nie ważne ile jest drzwi i czy prowadzą one w przepaść czy też nie. Ja wierzę w opiekę Pana Boga, w to, że się troszczy o mnie w każdym momencie i nawet jeśli mam spaść w przepaść to wiem, że Bóg ma na to rozwiązanie i nie pozwoli by stała mi się krzywda.

Widzimy, więc siostry i bracia jak diabeł próbuje nam wmówić, że Bóg się nami nie interesuje i nam nie błogosławi.


Zastanówmy się przez chwilę: czy lepiej jest lepiej jest świadczyć o Panu Bogu wtedy gdy jest dobrze czy wtedy gdy jest źle? Czy czasem przez pewne trudności, które nas dotykają Pan Bóg nie próbuje zrobić miejsca na swoje błogosławieństwo i byśmy świadczyli o nim w złych czasach a nie w dobrych?


Nauka opisuje to jako przeciwfazę, czyli działanie w zupełnie innym kierunku, zgodnie z oczekiwaniem Pana Boga, a nie świata. Można tu przytoczyć świadectwo Witka Wilka, któremu tej zimy zepsuł się samochód. Witek Wilk jest muzykiem, ewangelizatorem sporo podróżuje, więc poprosił Pana Boga o nowy samochód. I otrzymał takie natchnienie, że będzie miał ten samochód. Wybrał sobie auto w standardzie premium i modlił się usilnie o ten samochód, o pracę, by mógł na niego zarobić, ale mijały tygodnie i pieniędzy na zakup było ciągle mało. Spróbował więc udać się do salonu i wziąć auto na kredyt. Wchodzi do salonu, wybiera pojazd i oznajmia, że Pan Bóg obiecał mu to auto. Sprzedawca zaprosił do biurka, wybierają specyfikację, piszą wniosek i nagle okazuje się, że Witek nie ma zdolności kredytowej i auta nie będzie. Więc wszyscy w salonie patrzyli na niego jak na głupka – co to za nawiedzony klient co chwali się, że Bóg obiecał mu auto, a nawet nie stać go na kredyt. Witek wyszedł z salonu, poszedł na adorację i zaczął się modlić: Panie uwolnij mnie od pragnienia tego samochodu, bo nie mogę nic innego robić tylko myślę o tym aucie…

I wtedy ogarnęło go takie natchnienie: Ja nie powiedziałem Ci, że kupisz ten samochód, Ja obiecałem Ci, że dam Ci go... za darmo. To ty wymyśliłeś pieniądze.

Wstał z modlitwy i gdy włączył telefon zadzwonił jego przyjaciel przedsiębiorca i mówi mu, że dostał takie natchnienie, że Witek potrzebuje samochodu i chcę Ci go tobie kupić. Ten znajomy był w drodze na lotnisko, auto stało w salonie, więc zlecił przelew i w ciągu 40 minut sprawa była załatwiona.

Jeśli nie wierzycie jedźcie do salony Skody w Rzeszowie i sprawdźcie sami – nawrócił się cały salon Skody w Rzeszowie.


Zapewne każdy teraz zadaje sobie pytanie, jaką modlitwę muszę odmówić, żeby otrzymać to o co proszę. Tu nie chodzi o regułkę modlitwy. Tu chodzi i postawę pokory i wierności, a ją nabywa się z czasem, więc czasami trzeba na cuda chwilę poczekać.


Kochani, Pan Bóg troszy o nas – naprawę. Pan Bóg wie czego nam potrzeba. Wpierw zanim go co cokolwiek poprosimy. To my sami dokładamy sobie jakieś nakładki, jakieś własne, mylne wyobrażenia o woli Pana Boga.

Co z tym robić? Na modlitwie nie módlmy się o to co chcemy, ale o to czego naprawdę potrzebujemy, a Pan Bóg zajmie się resztą.


Wróćmy teraz do Świętego Józefa. Jak można nazwać troskliwym kogoś kto zwyczajnie zgubił 12-to letniego Jezusa w Jerozolimie w czasie Święta Paschy?

Józef, Maryja i Jezus chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy.

Po zakończonych uroczystościach jak pisze Święty Łukasz rodzice nie zauważyli, że Jezus został w świątyni. Święta Rodzina przeżyła narodziny w grocie, ucieczkę do Egiptu, a tu w tak pobożnym miejscu zgubili dziecko.

Dopiero po 3 dniach odnaleźli Jezusa w Świątyni. Dziś pewnie uruchomiono by „child alert” dla poszukiwań, a rodzice mieliby pewnie założoną niebieską kartę, ale nie to jest najdziwniejsze.

To ciężkie przeżycie zagubienia dziecka, zgubienia Boga z oczu nauczyło Świętego Józefa idealnej troskliwości. Możemy przypuszczać, że po tym wydarzeniu Jezus spokojnie wzrastał w latach i łasce, ale był już pod stałym, czujnym troskliwym wzrokiem Świętego Józefa.

Reasumując ten wątek: troska to nauka samodzielności, a nadopiekuńczość to ubezwłasnowolnienie.


Gdy zatrzymamy się nad drugim określeniem Świętego Józefa – obrońca Chrystusa to możemy zaryzykować stwierdzenie, że Józef nie obronił Jezusa, bo co to za ojciec co gubi dziecko i co to za ojciec, który pozwala na to by jego syn umarł na krzyżu – tak jak ostatni, najgorszy przestępca?

Tutaj wkraczamy na obszar tzw. sukcesji, czyli dziedziczenia, przekazywania ojcowizny następnym pokoleniom. By to lepiej zrozumieć trzebaby przypomnieć sobie historię Dawida, Salomona i Roboama.

Święty Józef pochodził z królewskiego rodu Dawida. Pamiętamy historię Dawida: jego namaszczenie na króla, pokonanie Goliata, grzech z Batszebą i jego wielkie nawrócenie. Dawid choć miał ludzkie słabości to stał się wielkim królem i wiernym sługą Boga.

Ale już jego syn - Salomon prosił Pana Boga o mądrość. Otrzymał tę mądrość, ale pod wpływem kobiet z odległych rejonów popadł w pogaństwo.

Pan Bóg bardzo rozgniewał się na Salomona i tylko dzięki obietnicy złożonej Dawidowi królestwo Izraela nie legło w gruzach za życia Salomona.

Prawdziwa tragedia nadeszła za czasów wnuka Dawida, syna Salomona czyli Roboama. Roboam zaraz po koronacji tak powiedział to ludu: „Mój ojciec karcił was biczami, ja zaś będę was karcił biczami z kolców” (1Krl 12,11)

Roboam troszył się, ale tylko o siebie i był jednym z najgłupszych, pozbawionych rozumu potomków Dawida. Ta historia kończy się tym, że sługa Roboama – Adoniram - przełożony robotników pracujących przymusowo odebrał mu królowanie.

Wtedy nastąpił podział na królestwo północne Izrael i południowe pokolenie Judy. Co poszło nie – tak?

Czasem powstaje świat sprzeczności i to właśnie w takim środowisku działa Bóg. Pan Bóg realizuje swój plan pomimo ludzkich niewierności. Z czysto ludzkiego punktu widzenia historia rodu Dawida pokazuje jego upadek, jasno wskazując jego 3 powody – 1) pogaństwo, 2) niewierność, 3) osobiste słabości.


Święty Józef uczy nas, że nawet jeśli z jakiś powodów, świadomie lub nieświadomie zgubimy Boga z oczu to czy prędzej trzeba wrócić z pokorą do tego, który nas obroni przed upadkiem.

Troskliwy Obrońca Chrystusa staje dziś przed nami, by „ochronić” „obronić” Jezusa - w naszych sercach.

Ochronić Jezusa przed naszą obojętnością i ranieniem Go przez nasze grzechy.

Obronić Jezusa przez zbyt łatwym wybieraniu życia w grzechu.