17 września rok BII Łk 7,14

17 września rok BII Łk 7,14

Pan Jezus ma jakiś specjalny radar w oczach i jakiś specjalny rodzaj słuchu, bo wchodząc do Nain, którego nazwa oznacza urocze miasteczko jest otoczony uczniami i wielkim tłumem, a jednak dzieje się coś wyjątkowego. Tłum to rodzaj masy ludzkiej, gdzie panuje ścisk i hałas wzajemnego przekrzykiwania.

W tym gwarze Jezus dostrzega kobietę.

Widzi, że ta kobieta rzewliwie płacze.

Jest sama, a zatem prawdopodobnie straciła już wcześniej męża.  

Domyśla się, że to wdowa, która straciła jedynego syna.

W takiej boleści nawet krokodyle łzy nie wypłukają goryczy utraty bliskiej osoby.

Widok płaczącej kobiety musiał zrobić na Nim takie wrażenie, że pomimo tego, że ona o nic nie prosiła, to usłyszała dwa słowa: „Nie płacz”. Natomiast mary młodzieńca usłyszały: „Młodzieńcze, tobie mówię wstań”.

Jezus dotknął go i tak chłopiec dołączył do niewielkiego grona osób, które dzięki Jezusowi powstały z martwych: przyjaciel Łazarz, córka Jaira i ten bezimienny młodzieniec.

Co ciekawe, Bóg naprawdę wie czego nam potrzeba. Rodzina Łazarza i ojciec Jair prosili o cud, a tu płacząca wdowa o nic nie prosi.

My mamy być solą ziemi. Czasem sól wietrzeje i traci smak. Ktoś powiedział, że sól bez smaku można posilić na nowo tylko szczerymi łzami.

Czas goryczy i płaczu nie jest wieczny.

Nasz Bóg jest Bogiem żywym i sam przywraca nam życie.

Naszą naturalną pozycją jest postawa wertykalna, a nie leżenie na glebie.

Trzeba pokornie ufać, Bóg widzi i liczy nasze łzy.

Trzeba jeszcze trochę cierpliwości, by usłyszeć „Nie płacz”, bo po „Nie płacz” padną słowa:

„Tobie mówię wstań” Łk 7,14

fot. z bazy pixabay

pexels-photo-7929154jpeg