Oblubieniec Bogarodzicy
18 maja 2023

Kochani,


Rozważyliśmy dotychczas dwa tytuły Świętego Józefa: „Przesławny potomek Dawida” i „Światło Patriarchów”, które głęboko zakorzeniały go w historię Narodu Wybranego i Starego Testamentu.

Dzisiaj, wzywając Jego imienia, jako Oblubieńca Bogarodzicy, z jednej strony tkwimy jeszcze w tradycjach i zwyczajach; zwłaszcza w instytucji małżeństwa znanej ze Starego Testamentu, a z drugiej strony otwieramy się na Nowy Testament - na zupełną nowość – na Zbawiciela, który wkracza w historię świata, właśnie poprzez małżeństwo Józefa i Maryi. I to osobliwe małżeństwo jest naturalnym środowiskiem wzrostu syna człowieczego. Kim jest oblubieniec? Tym, który „oblubia”.

To trudne słowo. Słowo, które zadziwia …

Ale to też piękne słowo – piękne w swej prostocie i zachwycie nad tym, co nazywamy miłością. Jest odwrotnością wyświechtanego i obecnie wszędobylskiego, tak łatwo wypowiadanego, zbyt szybko obiecywanego, a czasami tak nachalnie narzucanego lub oczekiwanego słowa… miłość. „Oblubiać” znaczy coś więcej niż lubię, a jednocześnie jest czymś bardziej tajemniczym i głębszym niż kocham.

Aby dobrze zrozumieć to wydaje się archaiczne określenie powinniśmy rozglądnąć się wokół siebie. Dość często słyszymy jak chłopak zwraca się do dziewczyny, narzeczony do narzeczonej czy nawet mąż do żony – żabciu, kotku, misiu …. To miłe określenia, ale mimo wszystko to nazwy zwierząt, a nie są nazwy cech ludzkich. Dlatego w relacjach damsko-męskich, naprawdę rzadkością są przymiotniki ukochany, umiłowany, mój luby, moja luba, dlatego nie rozumiemy kim jest oblubieniec czy oblubienica.


Święty Józef biorąc Maryję „do siebie” oddał się jej i misji, do której Bóg ich wybrał. Uczy nas w ten sposób, że wyrzeczenie jest warunkiem obdarowania. Wyrzekając się czegoś otrzymał nieskończenie więcej.

Wzywając pomocy Św. Józefa jako Oblubieńca Bogarodzicy i biorąc pod uwagę zwyczaje panujące 2000 lat temu musimy pamiętać, że to pewnie Józef wybrał Maryję, a nie odwrotnie.

Trudno mu się dziwić, skoro wybrał tę samą kobietę co Bóg, to musiał to być wybór najwspanialszej kobiety świata.

Ale skoro Bóg chciał się „podzielić” Maryją z Józefem to znaczy, że miał w sobie przymioty, które gwarantowały sukces tej jedynej w historii misji Bogarodzicy.


Modląc się więc do Św. Józefa możemy w nim szukać przykładu działania na rzecz jedności małżeńskiej mimo wszelkich trudności, ale też możemy szukać poszanowania godności i marzeń współmałżonka nawet za cenę własnych wyrzeczeń. Dzisiaj bardzo nam tego potrzeba.

Chyba największy dramat przeżywał Józef wtedy, gdy stwierdził, że Maryja – jest w stanie brzemiennym. Znamienne jest to że Pismo św. posługuje się wyrażeniem stan brzemienny, stan błogosławiony, a nie - ciąża, która ciąży, bo podświadomie każdy ciężar chcemy z siebie zrzucić.

Doszło do tragicznej kolizji pomiędzy szacunkiem dla przepisów prawa, które nakazywało postawić Maryję przed trybunałem i ukamienować. Po naszemu to była oczywista zdrada, za którą należała się surowa kara.


Z drugiej strony to sprawiedliwe prawo zderzyło się z miłością, jaką Józef darzył Maryję. Józef chciał dyskretnie oddalić się od Maryi, ale dzięki interwencji anioła Pańskiego: „Józefie, nie bój się przyjąć do siebie Maryi, bowiem, co się w niej poczęło, pochodzi od Ducha Świętego” nie doszło do ukamienowania Maryi i Jezusa.

Józef nie wiedział, jak się zachować. Szukał odpowiedzi na to dręczące go pytanie: jak być mężem tak szczególnie wybranej Kobiety?

Bez wątpienia odziedziczył cnoty swych przodków: odwagę, hojność i coś z dumy i samotności, co uzupełniało wielkość jego duszy.

Według tradycji był wdowcem i ojcem dzieci z poprzednich małżeństw, dlatego czasem przedstawia się Go jako człowieka w podeszłym wieku. Śpiewamy w kolędzie „i Józef stary Ono pielęgnuje …”


Ale Ewangelie nie potwierdzają tego. W Ewangelii Józef jest człowiekiem młodym, takim jak na naszym obrazie, energicznym, odważnym ojcem, który musiał przejść wiele prób, by chronić swoją rodzinę, a następnie troszczyć się o jej utrzymanie, jako rzemieślnik.

Józef zapewne bardzo kochał Maryję. Nie wiemy jednak nic o uczuciach, jakie przeżywali. Niektórzy egzegeci sądzą, że Maryja zachowała tajemnicę poczęcia dla siebie. Podzieliła się nią jedynie z Elżbietą. Jest to jednak mało prawdopodobne.

Maryja zapewne opowiedziała przyszłemu mężowi o spotkaniu z aniołem i dziewiczym poczęciu. Zresztą trudno sobie wyobrazić, że opuściła ukochanego bez słowa na trzy miesiące, udając się do krewnej.


Bardzo ciekawy opis oblubieńca mamy w przypowieści o Panu Młodym i o 10 Pannach. To nie jest tak, że Pan Młody brał na noc poślubną 10 panien.

Tajemnica jednego Oblubieńca i jednej Oblubienicy polega na tym, że oddają się sobie na zawsze w całości. Oboje przestają istnieć w znaczeniu fizycznym dla innych kobiet i mężczyzn.

Kolejny opis Oblubieńca poznajemy na weselu w Kanie Galilejskiej. Jezus zasiada do stołu z młodą parą i zaproszonymi gośćmi.

Obecny jest na bardzo radosnej uczcie, na której jednak tej radości zaczyna brakować. Przemienia wodę w wino, czyli pomnaża szczęście, które jakby ulatywało, bo Jezus zawsze zaradza brakom człowieka.


Józef, choć oczekiwał Mesjasza, mimo wszystko nie był chyba gotowy na tajemnicze działanie Boga. Wiadomość, która spadła na niego, jak grom z jasnego nieba, zapewne wywołała jakiś duchowy kryzy, ale pozostał otwarty na Boga.

Pan przyszedł do Niego bez uprzedzenia. Bóg wiedział, że nie musi pukać do drzwi domu Józefa. Wszedł jak do siebie, bez zapowiedzi. W słowach nocnego «zwiastowania» Józef odczytuje nie tylko Bożą prawdę o powołaniu swej Oblubienicy, odczytuje prawdę o swoim własnym powołaniu.


Przypatrzmy się życiu osób konsekrowanych. Tak po ludzku - to nie logiczne, że młoda kobieta, która przecież ma instynkt macierzyństwa, zostawia wszystko i idzie do zakonu? Czy to ucieczka czy też świadomy wybór? Jaka jest cena takiego wyboru?

Bóg nie rodzi się gdzieś daleko, ale rodzi się w naszym sercu i tam jest najtrudniej Go odnaleźć.

Wiara chrześcijańska jest darem, który otrzymujemy wraz z chrztem i który pozwala nam właśnie we własnym sercu spotkać Pana Boga.

Wiara przechodzi przez okresy radości i smutku, światła i ciemności, jak w każdym autentycznym doświadczeniu oblubieńczej miłości.


W Rzeszowie, podczas pogrzebu 15-letniej Marysi jej tata wspominał, że często powtarzał córce, by zawsze na pierwszym miejscu stawiała Pana Jezusa.

Mówił, że w dniu, gdy Marysia zatruła się czadem, po raz pierwszy użyła do kąpieli balsamów.

Jako młoda kobieta chciała się poczuć piękniej. Jak ktoś, kto chce się podobać swojemu Oblubieńcowi. A Oblubieńcem dla Marysi był Pan Jezus.

„Czuję się jak ojciec, który wydaje córkę za mąż” – powiedział na pogrzebie tata Marysi.

Ktoś po tych uroczystościach powiedział, że po takim pogrzebie chce się żyć!

Co takiego było na tym pogrzebie, że było jak na weselu?

Było widać wiarę i miłość do Chrystusa. 

Bądźmy na to gotowi, bo Oblubieniec nadchodzi ….